I znowu długi rodzinny weekend, ale fajnie było!
.
Dziś Tatuś obwieścił że ponieważ jesteśmy z Miśkiem bardzo grzeczni, w nagrodę dostaniemy do zabawy nowe zabaweczki.
.
Ucieszyłem się bardzo, bo już naprawdę czasem nudno mi było bez zabawek. Wiem że rodzice schowali je przed nami, żebyśmy nie mieli powodu do kłótni, no ale ileż można!
.
No i rzeczywiście dostaliśmy zabawki, każdy dostał swoją. Na wszelki wypadek kazali się nam trochę odsunąć, żebyśmy sobie ich nie podkradali, phi, też coś!
.

.
.
Miśka zabawka bardzo mu się spodobała, nie wypuszczał jej z łap przez całe popołudnie.
.
.

.

.

Moja okazała się być nie aż taka ciekawa, po prostu duża drewniana niby-kość. Ehh, gdyby tak była prawdziwa ...
.
.
.



.
Trochę się nią pobawiłem, głównie żeby nie robić Rodzicom przykrości ...
Trochę się nią pobawiłem, głównie żeby nie robić Rodzicom przykrości ...
.
Ale dość szybko mi się znudziła.
.
Nie to, żeby była zupełnie beznadziejna, ot taki sobie kawałek drewna, ani to piszczy, ani nie pachnie, ani nie da się tego pożuć, ani poszarpać się z Tatusiem czy Piotrusiem ...
.
.
.
.



.
.
Widząc moją smętną minę, Piotruś pobiegł i przyniósł nie wiedzieć skąd mój ukochany sznureczek, a raczej jego nędzne, ale za to jak ślicznie pachnące, pięknie obślinione resztki ...
.
.

.
.
Ale się ucieszyłem!
.
.
.
.
To dopiero była zabawa!
,
,