Dziś za to spadł porządny deszcz, i to dokładnie wtedy kiedy przechadzaliśmy się z Tatusiem i Piotrkiem po lesie. Cudownie nas zmoczyło, od razu się lepiej po lesie biegało!
No a kiedy wróciliśmy, trochę mokrzy, do domu, Mamusia postanowiła wykorzystać okazję i zrobiła nam malutką psie... znaczy prze-pierkę.
Najpierw uprała trochę Misia, znaczy futerko pod brodą mu uprała, bo powiedziała że ma strasznie brudne. Widziałem że Misiowi się kąpiel podobała, no to też się nastawiłem, a co sobie będę żałował!
No faktycznie, nie było tak źle, tylko strasznie mokro mi się pod szyją zrobiło kiedy Mamusia skończyła to psie-pranie.
Co prawda wycierała mnie ręcznikiem, ale co to za wycieranie! Od razu postanowiłem to naprawić i pobiegłem się wytarzać w takim specjalnym dołku który Misiek wykopał niedawno na trawniku... ehhh co za przyjemnosć!....

Mamusia dostała ataku śmiechu, ale potem zaczęła na mnie krzyczeć, że niby jak ja teraz wyglądam!
.
No co, naprawdę tak źle wyglądałem ???
.
.
No ale ludzie często trochę inaczej widzą świat niż my, więc Mamusia postanowiła mnie znów wyprać. Hm...
.
Nie było jej łatwo mnie przekonać, o nie!...
.
W końcu użyła obroży. Poddałem się, no bo co ja biedny pies mogłem zrobić ?...

Ale chętny wcale nie byłem!...
.
Strasznie uparta ta moja Mamusia...
.
Prawie taka uparta jak ja!
.
Prawie taka uparta jak ja!
.

A mnie do śmiechu nie było wcale, o nie ...

Nawet jak mnie znowu wycierała w ten ludzki bezsensowny ręcznik...
.
Trochę się obraziłem...
.
Mamusia mnie próbowała przekupić kawałkiem smakołyka, ale się tak łatwo nie dałem...
.
.

No dobra, potem go zjadłem, ale nie tak od razu. Niech sobie nie myślą że pies swojego honoru nie ma.
.
Gniewałem się aż do kolacji.
.
No cóż, kolacja, wiadomo, to kolacja. Zjeść trzeba :)
.
.